Zawsze z Anią śmiejemy się z zawartości lodówek naszych rodziców. Zapracowani i zalatani ludzie kupują dużo i mało jedzą w domu. Jest tam tona rzeczy totalnie przeterminowanych. Tajemnicze pudełka próżniowe w których pracowite mikro cywilizacje wynalazły już koło, a nawet politeizm. Rekordy to kartonik mleka dla kota - 2,5 roku i jakieś 5 lat dżemu miętowego z Londynu.
Nie wiem czy jest to kwestia innych przekonań czy stosunku do żywności w ogóle, ale wiem, że my staramy się zostawiać jak najmniej resztek. Mamy czas na dokładne planowanie posiłków, no i żółwia który z największą przyjemnością zje kłąb z sałaty, liście rzodkiewki, czy kilkudniowego ogórka. Większość pozostałości to "odrzuty" od wcześniejszych dań. Czasami po serii zaplanowanych posiłków lodówka zaczyna wypełniać się miseczkami i talerzykami z drobnymi częściami papryki, pomidora, kawałkiem fety, cebuli czy kilkoma kaparami.
Wtedy właśnie moi rodzice na ten przykład czekają, aż rzeczona feta obejdzie się meszkiem. I albo spychają ją na tył lodówki nowo kupionymi rzeczami, albo powstrzymując się kolejne kilka dni wreszcie wyrzucają. Ja nie dopuszczam do takiej sytuacji. Moim ulubionym sposobem jest sałatka. Jest świetny sposób na takie danie, praktykowane przeze mnie kilka lat temu.
Sałatka "zalej jogurtem"
Warzywa siekamy, sałaty rwiemy wrzucamy do salaterki.
Jogurt naturalny mieszamy z ulubionymi ziołami - ja praktykowałem curry.
Stosujemy tak zwaną wkładkę czyli urozmaicacz - z pamiętnych i sprawdzonych: kurczak pieczony, indyk pieczony, bagietka pieczona, ziemniak gotowany, czy krojona feta, kuleczki mozzarelli czy moje ulubione: wszystko na raz :P
Mieszamy i odstawiamy na 13 min do lodówki. Nie dłużej, bo owoce puszczą sok i sałatka nie będzie już tak świeża i smaczna.
Sałatka "... a na to zasmażka"
Jest to mniej więcej ten sam typ co powyżej, lecz bez jogurtu. Za to silnie zachęcam do dorzucenia bakłażana, cukinii, cebuli czy szpinaku. Wszystko mieszamy, doprawiamy zielonymi przyprawami i ZAPIEKAMY - bezlitośnie i w piekarniku. ;)
Oprócz sałatek dobrym sposobem są eksperymenty kulinarne. Pozostałe kapary z sałatki wielkanocnej + feta z wczoraj + pomidor od śniadania = podwieczorek :]
Zawsze można coś wykombinować. Zachęcam do myślenia o pozostałościach w pozytywny sposób.
Mogę zaproponować małą grę: nie wiesz co zrobić ze swoimi resztkami? napisz komentarz! Coś wspólnie wymyślimy.
Oczywiście, powiem nawet, że zdarza mi się z reszek wytworzyć coś lepszego niż danie pierwotne :D A zakupy robię tylko wtedy gdy lodówka jest całkowicie pusta. No ale zobaczymy jak zostanę zapracowaną matką dzieciom. Mój hit kreatywności to makaron z brokułami i marchewką - w lodówce 1/5 woreczka mrożonych brokułów, jedna zdychająca marchewka, mleko, masło i tyle. No to się marchewkę podsmażyło, brokuły ugotowało i sporządziło mocno przyprawiony beszamel do tego makaron i jakoś dało radę. Normalnie zrobiłabym sos jakiś bardziej wyrazisty niż beszamel ale co zrobić jak nic nie było :D
OdpowiedzUsuńDziś kasza gryczana z wczorajszego obiadu robiła za część nadzienia do naleśników (przepis z kuchni polskiej PWE). Generalnie warto szukać po książkach i necie, można się zdziwić.
Zamira