środa, 27 października 2010

Mummy Dogs


Pomysł wyszperany w internecie, tak nam się spodobał, że aż musieliśmy spróbować. Plusem jest fakt, że łatwo i szybko ją przygotować.
Potrzebujemy tylko gotowego ciasta francuskiego, najlepiej takiego podzielonego już na kawałki, paróweczek, lub kiełbasek (to co lubimy bardziej), musztardę, keczup lub/i inne ulubione sosy.
Zawijamy parówki w rozmrożone ciasto i pieczemy w temperaturze 190 stopni aż ciasto urośnie i zarumieni się z wierchu.
udanej mumifikacji hot dogów:)

(nasze mummy dogi niestety nie zarumieniły się wystarczająco)


Zupa dyniowa


Zaczynamy tydzień Halloween, postaramy się przez cały tydzień zamieszczać nowe pomysły na strasznie fajne przekąski imprezowe, które sami przetestujemy z naszymi gośćmi w tym roku.


W casa de Ania i S
zymon okazało się, że obchodzimy "święto" Halloween. Sądząc po stopniu zaangażowania i przejęcia Ani jest to najważniejsze święto w roku - jedyna na które zapraszamy ludzi do domu (o wcale nie - przypis Ania), ale też jedyne podczas którego gościmy w domu dynię (dynię tak, a moje pomysły na nią znajdziecie TU - A.). I właśnie dziś przy okazji zajęć praktyczno technicznych z resztek po wycięciu w dyni strasznych min po chwili nasze miny były uosobieniem zadowolenia. Szczerzę powiedziawszy, przepis na zupę z dyni mam zaznaczony w "Kuchni żydowskiej" od miesięcy. W internecie jest całkiem sporo wykwintnych przepisów na zupę z dyni i szczerze polecamy wypróbowanie wszystkich. Nasz przepis jest prosty, ale za to szybki i bezproblemowy zwłaszcza, że wykrajanie warzywa w kształty może być męczące.

Zupa z dyni

składniki:
  • jedna mała dynia (400g)
  • 800 ml wywaru warzywnego
  • 1 ząbek czosnku
  • 180 ml śmietany (3/4 szklanki)
  • przyprawy

Dynię przekrajmy mniej więcej w 3/5 (poziomo ;).
Wybieramy wnętrzności i odkładamy na bok z obu części. Z mniejszej części odzyskujemy dynię właściwą, czyli to co jest między skórką a "frędzlami zwisającymi".
Z większej części obskrobujemy, np. łyżką do lodów miąższ, tak by starczyło na zupę. Kroimy mi
ąższ na spore kawałki i dusimy z niewielką ilością wody, pod przykryciem - ok. 25 min. Gdy dynia będzie miękka ale nie rozgotowana odcedzamy wodę i wlewamy do garnka z dynią wywar warzywny. Doprowadzamy do wrzenia, dorzucamy czosnek, śmietanę (osoloną) pieprz i sól do smaku. Gotujemy 5 minut. Dla hardkorów: dolną część dyni czyścimy z wszelkich pozostałości wnętrzności, wlewamy wrzątek i oblewamy nim całe
wnętrze - tak oto przygotowaną wazę stawiamy na stół.
Voilà. Smacznego!




poniedziałek, 4 października 2010

Amsterdam cz. 2

Kontynuując opis naszych kulinarnych przygód zawitamy dziś w moje ulubione kulinarne okolice.


Jak zawsze, w każdym mieście, warto szukać "nowo - modnych" dzielnic gdzie zawsze dzieje się coś ciekawego. Tak też właśnie trafiliśmy na Jordaan gdzie aż roi się od knajpek, kawiarni i restauracyjek bez zadęcia i turystycznej szopki. Czyli światowa kuchnia i lokalne życie. Warto też rozglądać się za czym czego u siebie nie znajdziemy. Tym tropem trafiliśmy do prawdziwego znaleziska: jednej z dwóch restauracji okonomiyaki w europie. Malutki lokal Japanese Pancake World roztaczał zapach na całą okolicę, obiecując rozkosze podniebienia. Wysokość cen zwaliła nas z nóg - były o połowę niższe niż w okolicznych lokalach. Nic dziwnego, że nie dostaliśmy się za pierwszym razem - wszystkie 5 stolików było zajęte.
Większość restauracji w mieście, ze zrozumiałych powodów, jest dosyć małych rozmiarów. Cały front restauracji zwykle jest na oścież otwarta i stoliki "wylewają się" na uliczkę. Uważam, że jest to genialne z architektonicznego i społecznego punktu widzenia. Restauracja nie zamyka się w lokalu ale w pewnym sensie gładko zazębia się z ruchem ulicznym - łatwiej można wejść w interakcję z lokalem. Człowiek się zatrzymuje, widzi, i czuje od razu klimat, a i zapach restauracji. U nas trzeba wejść do lokalu by ocenić i wyrobić sobie pierwsze wrażenie, a to znaczy, że trzeba najpierw zdecydować się na zajście. W Amsterdamie lokale otwierają się przed nami - i to jest miłe. 
W Amsterdamie oczekuje się rezerwacji, nawet jeśli byłby to telefon 5 min przed pojawieniem się na miejscu. Oczywiście nikt nas nie wyprosi jak pojawimy się bez uprzedzenia, zwłaszcza jak jesteśmy turystami, ale będziemy potraktowani wspaniale jeśli zapowiemy się kulturalnie. W Japońskim lokalu zostaliśmy zaszczyceni zaproszeniem do kuchni i możliwością obserwowania procesu powstawania naleśników wprost znad płyty tepan. Rozmowa oraz degustacje kilku specjałów zaserwowanych nam przez szefa kuchni sprawiły, że czas zleciał nam błyskawicznie.  

Ciasto naleśnikowe jest mieszane z warzywami i kapustą. Podsmażane i następnie wrzuca się kolejne warstwy kiełków, kapust, wodorostów oraz mięs. Wszystko powoli "dochodzi" smażone pod czujnym okiem Sensei. W efekcie dostaliśmy potrawy niepowtarzalne w smaku, gorące, zachęcające każdy zmysł! Opisywanie nie ma sensu - brak słów, porównań i obrazów. Po prostu jechać do Amsterdamu i wcinać okonomiyaki!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...