środa, 27 października 2010
Mummy Dogs
Pomysł wyszperany w internecie, tak nam się spodobał, że aż musieliśmy spróbować. Plusem jest fakt, że łatwo i szybko ją przygotować.
Potrzebujemy tylko gotowego ciasta francuskiego, najlepiej takiego podzielonego już na kawałki, paróweczek, lub kiełbasek (to co lubimy bardziej), musztardę, keczup lub/i inne ulubione sosy.
Zawijamy parówki w rozmrożone ciasto i pieczemy w temperaturze 190 stopni aż ciasto urośnie i zarumieni się z wierchu.
udanej mumifikacji hot dogów:)
(nasze mummy dogi niestety nie zarumieniły się wystarczająco)
Zupa dyniowa
Zaczynamy tydzień Halloween, postaramy się przez cały tydzień zamieszczać nowe pomysły na strasznie fajne przekąski imprezowe, które sami przetestujemy z naszymi gośćmi w tym roku.
W casa de Ania i S
Zupa z dyni
składniki:
jedna mała dynia (400g) 800 ml wywaru w arzywnego 1 ząbek czosnku 180 ml śmietany (3/4 szklanki) przyprawy
Dynię przekrajmy mniej więcej w 3/5 (poziomo ;).
Z większej części obskrobujemy, np. łyżką do lodów miąższ, tak by starczyło na zupę. Kroimy mi
Voilà. Smacznego!
poniedziałek, 4 października 2010
Amsterdam cz. 2
Kontynuując opis naszych kulinarnych przygód zawitamy dziś w moje ulubione kulinarne okolice.
Jak zawsze, w każdym mieście, warto szukać "nowo - modnych" dzielnic gdzie zawsze dzieje się coś ciekawego. Tak też właśnie trafiliśmy na Jordaan gdzie aż roi się od knajpek, kawiarni i restauracyjek bez zadęcia i turystycznej szopki. Czyli światowa kuchnia i lokalne życie. Warto też rozglądać się za czym czego u siebie nie znajdziemy. Tym tropem trafiliśmy do prawdziwego znaleziska: jednej z dwóch restauracji okonomiyaki w europie. Malutki lokal Japanese Pancake World roztaczał zapach na całą okolicę, obiecując rozkosze podniebienia. Wysokość cen zwaliła nas z nóg - były o połowę niższe niż w okolicznych lokalach. Nic dziwnego, że nie dostaliśmy się za pierwszym razem - wszystkie 5 stolików było zajęte.
Większość restauracji w mieście, ze zrozumiałych powodów, jest dosyć małych rozmiarów. Cały front restauracji zwykle jest na oścież otwarta i stoliki "wylewają się" na uliczkę. Uważam, że jest to genialne z architektonicznego i społecznego punktu widzenia. Restauracja nie zamyka się w lokalu ale w pewnym sensie gładko zazębia się z ruchem ulicznym - łatwiej można wejść w interakcję z lokalem. Człowiek się zatrzymuje, widzi, i czuje od razu klimat, a i zapach restauracji. U nas trzeba wejść do lokalu by ocenić i wyrobić sobie pierwsze wrażenie, a to znaczy, że trzeba najpierw zdecydować się na zajście. W Amsterdamie lokale otwierają się przed nami - i to jest miłe.
W Amsterdamie oczekuje się rezerwacji, nawet jeśli byłby to telefon 5 min przed pojawieniem się na miejscu. Oczywiście nikt nas nie wyprosi jak pojawimy się bez uprzedzenia, zwłaszcza jak jesteśmy turystami, ale będziemy potraktowani wspaniale jeśli zapowiemy się kulturalnie. W Japońskim lokalu zostaliśmy zaszczyceni zaproszeniem do kuchni i możliwością obserwowania procesu powstawania naleśników wprost znad płyty tepan. Rozmowa oraz degustacje kilku specjałów zaserwowanych nam przez szefa kuchni sprawiły, że czas zleciał nam błyskawicznie.
Ciasto naleśnikowe jest mieszane z warzywami i kapustą. Podsmażane i następnie wrzuca się kolejne warstwy kiełków, kapust, wodorostów oraz mięs. Wszystko powoli "dochodzi" smażone pod czujnym okiem Sensei. W efekcie dostaliśmy potrawy niepowtarzalne w smaku, gorące, zachęcające każdy zmysł! Opisywanie nie ma sensu - brak słów, porównań i obrazów. Po prostu jechać do Amsterdamu i wcinać okonomiyaki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)